środa, 11 stycznia 2017

działać

No i jacyż oni są, ci dwudziestoletni ludzie, którzy przegrali już wszystko, zrezygnowali ze wszystkiego i biernie oczekują na dalsze ciemne i niepotrzebne życie. Tragiczni czy komiczni? Może jedno i drugie? Oni są słabi; nie tragiczni i nie śmieszni, tylko tragicznie, przeraźliwie słabi.
Marek Hłasko

Wielkie uniesienia i emocje związane z nowym rokiem powoli już opadają, a razem nimi, z wolna, zaczyna przygasać zapał do wdrażania zmian i podejmowanych na nowo postanowień. Przynajmniej u mnie.  A nie minął nawet miesiąc. Planów i postanowień można sobie tworzyć i układać całe listy, problem przychodzi, kiedy faktycznie trzeba się ich konsekwentnie trzymać.Tyle dobrze, że mam świadomość tego, że to się dzieje i doskonale wiem z czego się to bierze. A bierze się z tego, że najzwyczajniej na świecie mam dramatycznie słomiany zapał. Mogłabym się zajarać milionem spraw i inicjatyw, ale jeśli nie wkręcę się w nie od razu, to znak, że niestety są z góry skazane na porażkę, bo po kilku dniach zwyczajnie mi przejdzie i już się do nich za nic nie wrócę. Przez to właśnie legło w gruzach wiele planów i marzeń, które mogły się pięknie rozwinąć, gdybym tylko była bardziej wytrwała.




Co więc robić, żeby jednak wytrwać w postanowieniach? Skąd czerpać moc i wsparcie, żeby nie odpuszczać i wytrwale dążyć do realizacji swoich celów? Jak motywować się i nakręcać każdego dnia jeszcze bardziej? Przekopałam trochę Internetów w poszukiwaniu mądrych odpowiedzi, pogadałam sama ze sobą (bo ja to jedno, a druga ja, która siedzi tam w środku, jest dużo mądrzejsza ode mnie, tylko jest bardzo nieśmiała i rzadko się wtrąca) i postanowiłam dla samej siebie, choć może ktoś jeszcze na tym skorzysta, stworzyć małą i tak prostą, jak tylko możliwe, listę metod i narzędzi, które powinny pomóc w utrzymywaniu się na właściwych torach.


Przede wszystkim trzeba wytworzyć sobie w głowie i pielęgnować obraz korzyści, które czekają nas, kiedy już uda nam się wytrwać i osiągnąć założony cel. Jeśli pozwolimy sobie rozmarzyć się, puścić wodze fantazji i zobaczyć siebie po zrealizowaniu już danego postanowienia będziemy o wiele chętniej angażować się w działania, które mają nas do osiągnięcia tego celu przybliżyć.

Musimy wtajemniczać innych w swoje postanowienia. Otaczanie się dobrymi ludźmi, którzy wspierają nas w naszych zmaganiach, dopingują nas i pomagają w chwilach słabości, może mieć znaczący wpływ ich realizację. Nie bójmy się mówić innym o celach, które sobie wyznaczamy. Poza tym, to dodatkowy bodziec motywacyjny: jeśli już podzielimy się z kimś swoimi planami to z założenia będziemy się bardziej starać o ich zrealizowanie, żeby nie wypaść słabo w ich oczach.

Dawajmy sobie małe nagrody, za wytrwałość i przybliżanie się do celu. To dobry sposób na dodanie sobie sił i zwiększanie zapału do pracy. Jeśli wytrwanie w postanowieniu przez miesiąc owocuje sprawieniem sobie jakiejś drobnej przyjemności, to nie będziemy chcieli tak łatwo wycofać się z dalszej walki o jeszcze lepsze efekty
.

Nie wyznaczajmy zbyt wielu celów. Zamiast walczyć ze zmianą w 10 aspektach swojego życia równocześnie, o wiele lepiej i rozsądniej będzie skupić się na 3-4, a poświęcić im o wiele więcej uwagi i zaangażowania. Gdy już uda nam się zrealizować mniejszą liczbę postanowień, będziemy od razu dużo mocniej zmotywowaniu do podejmowania się kolejnych. Jeśli weźmiemy na siebie zbyt wiele i z marszu będziemy chcieli zmieniać w sobie wszystko, to nie dość, że zwyczajnie tego nie udźwigniemy, to będziemy rozgoryczeni i zrezygnowani, co skutecznie odciągnie nas od podejmowania kolejnych prób.

Samokontrola. Tu jest chyba najtrudniej, bo w pewnym sensie jest to kolejne postanowienie, podejmowane dla realizacji pozostałych. To przecież nie jest tak, że wstaje sobie pewnego dnia z łóżka i mówię: „od dziś mam super kontrolę nad tym co i jak robię. mam silną wolę i już”. Jasne, byłoby super, ale w życiu nic nie jest takie proste. Z ćwiczeniem samokontroli jest trochę, jak z formą fizyczną: trzeba o niej stale pamiętać i regularnie ćwiczyć, żeby osiągnąć efekty, a gdy te się w końcu pojawią, nie można pozwolić sobie na osiadanie na laurach, bo wszystko pójdzie na marne. Dlaczego samokontrola wymieniona jest jako ostatnia? Bo do jej trenowania sprowadzają się wszystkie wymienione wcześniej punkty. Im mniej celów, a bardziej stanowcze w nich trwanie, im większe wsparcie z zewnątrz i wewnętrzna projekcja osiągniętego sukcesu, tym łatwiej jest panować nad tym, co chce się osiągnąć.



Tak więc, wnioskować można, że wystarczy podążać za kilkoma, zdaje się, prostymi radami, a wytrwanie w noworocznych postanowieniach powinno stać się o wiele łatwiejsze i przyjemniejsze. Przekonamy się, ja ma zamiar wziąć sobie swoje własne rady głęboko do serca. Dam znać, jak mi poszło. (choć pomimo wszelkich postanowień i nie wiem jak silnej woli, czekoladę i tak będę jeść)

Ahoj.
K.


0 komentarze:

Prześlij komentarz