środa, 21 grudnia 2016

powroty

Jeśli coś było na tyle ważne, że nie możesz o tym zapomnieć wiedz, że musi do ciebie wrócić. Może w innej osobie, innym miejscu, czasie, ale wróci.— Fiodor Dostojewski
Wróciło. Przyznam, trochę to trwało. Prób powrotu było wiele, a zakładając prawdziwość tezy stawianej przez Dostojewskiego, któraś musiała doprowadzić mnie z powrotem do tego miejsca. Zebranie się w sobie i decyzja o powrocie zajęła mi równo 2 lata i miesiąc. 761 dni. Jakieś 18264 godzin. Logiczne zdawałoby się zadanie sobie pytania, czy jeśli przez tak długi czas nie potrafiłam zrobić nic, żeby zmotywować do powrotu, to może nie jest to właściwy krok? Nie chcę się jednak nad tym zastanawiać. Jak to mówią, kto nie ryzykuje ten nie ma, a ja chcę mieć. Chcę mieć świadomość, że dałam sobie tę jedną, ostatnią już (!) szansę.

Czas, który dzieli nas od ostatniego spotkania jest przeogromny. Niemożliwym jest więc opowiedzenie choćby kawałka tego, co się w tym czasie wydarzyło. (za)długa przerwa w pisaniu z pewnością odbiła się na moim warsztacie, więc pokornie proszę o wyrozumiałość dla mojej nieudolności i braku polotu. Obiecuję zrobić wszystko co w mojej mocy, by jak najszybciej dotrzeć do osiągnięcia takiego poziomu w pisaniu, który nie będzie nakłaniał Cię do wydrapania sobie oczu (tego byśmy nie chcieli).
Myśląc nad formą doszłam do wniosku, że moje karygodne zaniedbanie tego miejsca może przyczynić się do znacznie większego zróżnicowania treści, którymi będę chciała się teraz dzielić. Sporo zdążyło się w tym czasie wydarzyć, opierając się więc na własnym bagażu doświadczeń będę niektóre z nich przywoływać. Wiele jest spraw, które odeszły już dawno do przeszłości, a którym nie chcę pozwolić odejść na dobre. I dlatego właśnie to miejsce, po to ta przestrzeń. Chcę dzielić się z Tobą doświadczeniami, które całkowicie zrewolucjonizowały mój sposób myślenia, przygodami, które otworzyły mi oczy na nowe, nieznane mi dotąd, obszary życia, opowiem Ci o ludziach, którzy każdego dnia uczą mnie, jak stawać się lepszym człowiekiem.


Młodość jest fajna, bo jest intensywna. I można robić wtedy totalnie banalne rzeczy: siedzieć na koncercie, jechać pociągiem, pić piwo na plaży , całować kobietę na przejściu dla pieszych i ta chwila będzie trwała w twojej pamięci przez lata. I dekadę później możesz być na koncercie, jechać pociągiem, pić piwo na plaży , całować kobietę, która będzie jeszcze piękniejsza niż ta poprzednia, ale to już nie będzie to samo, bo zabraknie tamtej intensywności. Nasze życie w pewnym momencie przyspiesza. Na początku jest gęste i upakowane, a później coraz rzadsze.— Piotr C. “Brud”

Poddając własne życie krótkiej refleksji wnioskuję, że ta właśnie intensywność młodości skutecznie odciągała mnie od pisania. Chęć brania z życia pełnymi garściami, łapania każdej chwili, zachłyśnięcie się wręcz wspaniałością i ogromem możliwości, jakie daje dorosłe, lecz wciąż jeszcze młode życie, wyciszyło we mnie na jakiś czas potrzebę pisania/mówienia o tym co u mnie, co we mnie. Podkreślam pisanie, bo to zawsze przychodziło mi o wiele łatwiej. Nigdy nie byłam osobą przesadnie wylewną, szczególnie jeśli chodziło o kwestie dotyczące mnie bezpośrednio. Pisanie jest o wiele prostsze, bezpieczniejsze. Daje mi, zawsze dawało, poczucie swobody przy zachowaniu obiektywizmu; nie muszę się bać, że mnie zaraz ocenią.

Młodość daje nam niezliczone możliwości na poznawanie samych siebie, rozwijanie i realizowanie sowich pasji i zainteresowań. Super sprawa, jeśli ktoś potrafi w wysokim stopniu oddawać się kilku sprawom równocześnie. Ja w tym miejscu właśnie poległam, teraz to do mnie dociera. Rzuciłam się w wir całej masy innych rzeczy i zwyczajnie pisanie przestało mi być potrzebne. Nawet patrząc na swój pamiętnik widzę, jak ubogi w treści stał się w przeciągu 3-4 lat. Żałuję, ogromnie żałuję, bo teraz wiem, że znaczna część tych wspaniałości, które przytrafiły mi się w życiu, pozostanie jedynie cieniem wspomnień, bo nie zostały nigdzie utrwalone. Jeden z odcinków Black Mirror tworzy co prawda wizję zapisywania wszystkich naszych wspomnień z możliwością późniejszego powrotu do nich dzięki małej fasolce wszczepionej gdzieś na naszym uchem, jednocześnie pokazuje, jak szybko możemy to wszystko utracić (więcej zdradzać nie będę, ale odsyłam do obejrzenia- naprawdę warto! Do samego serialu na pewno powrócimy w stosownym czasie). Dlatego takie miejsca, jak to są dobre. Musze tylko nauczyć się konsekwencji w trwaniu we własnych postanowieniach.

Tyle słowem wstępu. Zaczynamy z nową mocą, świeżością i odmienionym spojrzeniem. Kto wie co z tego wyniknie?  Życzę powodzenia zarówno sobie, jak i Tobie. Do zobaczenia niedługo.

Ahoj.

K.

0 komentarze:

Prześlij komentarz